Historia wsi nie jest zbyt szczególna. Znajduje się ona w Wielkopolsce, na południe od Piły, około 12 kilometrów od Chodzieży, miasta w którym mieszkam. Była kiedyś własnością szlachciców, był tu dworek, który zburzyli Niemcy podczas wojny, są dwa sklepy monopolowe, którym nie groźna plajta, ogólnie typowy krajobraz polskiej wsi, stare domy, gospodarstwa, kościółek i otaczające wieś pola i łąki.
Interesująca w tej wiosce jest ilość mieszkańców, którzy odebrali sobie życie przez ostatnie lata, na różne sposoby.
Dwie dziewczyny, siostry, utopiły się w stawie w przeciągu kilku lat. Pierwsza, z powodu problemów młodości, dokładnie nie wiadomo, miłość etc. Druga w tęsknocie za starszą dokładnie w rocznicę jej śmierci.
Popularniejszą metodą skończenia ze sobą jest tam wieszanie się. W ciągu ostatnich kilkunastu lat powiesiło się tam kilkanaście, a może i kilkadziesiąt osób.
Zazwyczaj powodem był problem alkoholowy i brak pieniędzy. Wieszali się mężczyźni i kobiety, całe rodziny.
W ciągu ostatniego 1,5 tygodnia powiesiły się tam kolejne 3 osoby. Dwie kobiety i mężczyzna, w wieku 40-50 lat.
Mężczyzna pił jeszcze wczoraj, tj 21 czerwca br w niedzielę pod sklepem, gdy nagle powiedział do kolegów od kieliszka (raczej od butelki), że idzie się powiesić. Jak powiedział, tak zrobił, dzisiaj rano żona (pijana) znalazła jego ciało w stodole.
Najczęstszym punktem zaczepienia liny jest krokiew w stodole, jakże zaciszne wieczorem miejsce, idealne na samobójstwo
.