DeltaServ
https://delta-serv.net/

Wzgórze 400
https://delta-serv.net/viewtopic.php?f=189&t=237
Strona 1 z 1

Autor:  Piotrek [ Pt lut 27, 2009 10:19 pm ]
Tytuł:  Wzgórze 400

Wzgórze 400, znane też jako Wzgórze Zamkowe, leżące w na obszarze Lasu Hurtgen, na jego wschodnim skraju, stanowiło ostateczny cel natarcia w ramach kampanii 1. Armii Hodgesa w lesie Hurtgen, na terytorium Niemiec. Miało ono niezwykle istotne znaczenie. Było to największe wzniesienie w okalającym okoliczne tereny i zagrażało każdemu, kto próbowałby się przez nie przedostać. Poza tym, ze był to najwyższy szczyt w okolicy, roztaczał się z niego znakomity widok na rzekę Roer na wschodzie. Niemcy zrobili z niego tak dobry punkt obserwacyjny, że poruszanie się za dnia piechurów i pojazdów amerykańskich stało się niemożliwe.

Podczas kampanii w lesie Hurtgen, Wzgórze 400 obsadzone jednostkami Wehrmachtu, w grudniu 1944 roku skutecznie odpierało kilkukrotnie silniejsze ataki 5. dywizji pancernej, wspieranej przez naloty myśliwców bombardujących, osławionych P-47. W wyniku tych niepowodzeń, zdesperowane dowództwo korpusu (dowódca gen. Leonard Gerow) wyznaczyło do zadania przejęcia wzgórza 2. Batalion Rangersów, których szlak bojowy zaczął się 6 czerwca na okrytym złą sławą Pointe du Hoc.

Do wykonania zadania przydzielono kompanie D, K i F natomiast A, B i C miały za zadanie zabezpieczyć sąsiednie grzbiety, organizowanie blokad na drogach i wspieranie szturmujących ogniem moździerzowym. Z samego rana, 7 grudnia rangersi z kompanii D, K i F opuścili swoje schronienia w zrujnowanym miasteczku Bergstein i ruszyli na podstawę wyjściową. W przeciwieństwie do wcześniejszych szturmów, ich ataku nie poprzedzał wspierający ogień artyleryjski. Taktyką rangersów było działanie z zaskoczenia, a takowy ogień wspierający hucznie zapowiedziałby ich przybycie. Od wzgórza oddzielało ich 100-metrowe otwarte pole, które aż nadto narażało ich na skoncentrowany ogień broni maszynowej i moździerzy przeciwnika.

O świcie, gdy wybiła godzina 7.00 rangersi z założonymi bagnetami wybiegli ze swoich pozycji, krzycząc "bić tych skurwysynów!" i strzelając z biodra. Dowódca kompanii C, Sid Salomon wspomina: "Dowódca w odpowiednim momencie wydał rozkaz <>. Rangersi z krzykiem na ustach, wystrzeliwując z karabinów całe magazynki amunicji na oślep w kierunku wzgórza przebiegli przez ok. 100 metrów otwartego pola wpadając na ogień karabinów maszynowych i broni strzeleckiej niemieckich obrońców poukrywanych w żel-betonowych bunkrach i gniazdach kaemów". Już przed dotarciem do podstawy wzgórza poległ dowódca kompanii D i jego goniec, lecz niezrażeni tym rangersi uderzyli z całym impetem na wzniesienie. Mimo to przeszli przez pokryte śniegiem pole i zaczęli wspinać się po zboczu.

Równie gwałtownie zaatakowała kompania F z 2. Batalionu Rangersów. Sid Salomon wspomina: "Ogień nieprzyjacielskiego karabinu maszynowego umieszczonego w lewym dolnym rogu wzgórza ranił i zabił kilku rangersów biegnących przez pole. Reszta żołnierzy biegła dalej, niektórzy szybciej od innych. Wszyscy strzelali z karabinów, wspinając się po zboczu wzgórza. Było niewiele szans na zachowanie czegoś w rodzaju ładu i porządku, przede wszystkim ze względu na wynikające z indywidualizmu lub chęci przeżycia dążenia , by dotrzeć na szczyt wzgórza. Aliancki ostrzał umilkł, ale nieprzyjacielskie załogi moździerzy skorygowały celowniki, aby dalej ostrzeliwać szturmujących wzgórze rangersów. Część Niemców zatrzymała się przy podstawie wzgórza lub uciekła przed atakującymi pod górę, inni wstali poddając się".

Wróg był czujny. Ze stanowisk ubezpieczenia wystrzeliła w powietrze czerwona flara, dająca znać o walce wyższemu dowództwu. Niedługo potem na nacierających Jankesów spadły pociski moździerzowe i artyleryjskie. Przeciwko szturmującym rangersom skierowano silny ogień broni ręcznej i kaemów. Straty po obu stronach zaczęły rosnąć, lecz nie załamało to natarcia. Wzgórze, choć nie było strome, zbudowane było z łupkowej skały a w dodatku pokryte szronem i śniegiem. Do tak karkołomnej wspinaczki potrzebne były dwie ręce, a przydałaby się jeszcze jedna do strzelania. Niemcy zostali zaskoczeni. Część obrońców w panice uciekła z pola walki, inni trwali w pozornie bezpiecznych przygotowanych stanowiskach. Rangersi starali się przycisnąć ogniem przeciwnika i wrzucali do bunkrów granaty. Cały czas posuwali się naprzód. Wał ogniowy niemieckiej artylerii przesuwający się w ślad za atakującymi powodował coraz więcej ofiar- widać było, ze nieprzyjaciel jeszcze stawia zacięty opór.

Szeregowy William Anderson, sierżant William "L-Rod" Petty i starszy szeregowy Cloise Manning jako pierwsi w kompanii F dotarli na szczyt. Petty wspomina, że "trwało tam wielkie zamieszanie". Zobaczyli bunkier przeciwnika i od razu pobiegli do głównego wejścia zamkniętego stalowymi drzwiami. Słychać było wyraźnie przebywających w środku Niemców. Petty wsunął lufę swojego BAR-a w otwór strzelniczy i opróżnił 20-nabojowy magazynek. Następnie Anderson wrzucił parę granatów przez klapę. Kiedy obaj cofnęli się by uniknąć skutków eksplozji, w pobliżu uderzył pocisk przeciwnika, zabijając na miejscu Andersona. Niemcy zaczęli strzelać we własne pozycje. W tym samym czasie dotarł na szczyt dowódca kompanii z plutonem kolejnych żołnierzy. Ogłuszeni Niemcy z bunkra poddali się bez walki. Salomon wspomina: "Szybki, nieustający i zdecydowany napór szturmujących rangersów z komapnii D wprost oszołomił niemieckich obrońców, z których część wycofała się przed nacierającymi Amerykanami".

W ciągu godziny nieprzyjaciel uciekł ze wzgórza, lecz było to zwycięstwo okupione dużymi stratami. Na zdobytym terenie rangersi starali się okopać. Było to zadanie niemal niewykonalne na śliskim łupku, z którego zbudowane było całe wzgórze. Kamienista, poprzetykana korzeniami ziemia nie chciała poddawać się jakiemukolwiek sprzętowi saperskiemu. Jedyną osłonę mogły stanowić powalone drzewa i leje po pociskach artyleryjskich. Zdając sobie sprawę ze znaczenia wzgórza, Niemcy skierowali na nowych panów wzniesienia morderczy ostrzał różnego rodzaju broni. Sierżant Petty wyniósł spod ognia umierającego brata Andersona i "miał to wątpliwe wyróżnienie w ciągu jednej godziny być świadkiem agonii obydwu braci.

O godzinie 9.30 tego samego dnia zaczął się pierwszy z pięciu kontrataków, jakie miały nastąpić do północy. Niemcy atakowali przeważnie od południa i wschodu, gdzie aż do podnóża wniesienia rozciągały się lasy, prawie cały czas dając osłonę atakującemu wrogowi. Po niedługim czasie jedynym oficerem kompanii D był jej dowódca Lomell. Kapitan McBride został ranny w czasie ataku na wzgórze, a potem ewakuowany. Gdy jeszcze trzymał się na nogach, dotarł do ukrytego schronu na szczycie, wrzucił do środka granat, a tymczasem inny rangers ostrzelał wnętrze z pistoletu maszynowego. Według Lomella: "Przeżycie było kwestią szczęścia . Byliśmy pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim. Chłopaki leżeli na całym wzgórzu. Nie mogliśmy udzielić nikomu pierwszej pomocy. Powiedziano nam, ze zostaniemy zluzowani, a do tego czasu mamy się trzymać. Jak długo można mówić człowiekowi wykrwawiającemu się na śmierć, żeby się trzymał?! Mój Boże, wiedział przecież, że kłamię. Miałem łzy w oczach. Powstrzymaliśmy kolejny kontratak, ale gdyby Niemcy wiedzieli jak niewielu mamy tu ludzi, atakowaliby bez przerwy". Majar Williams wspomina, że "kilka razy Niemcy znaleźli się przy bunkrze na szczycie wzgórza, zanim rangersi zdali sobie sprawę z ich obceności. Skoro już się tam wdarli, próbowali wziąć szturmem pozycje. Strzelali z karabinów i pistoletów maszynowych, rzucali granaty. Na szczycie rozgorzała walka wręcz, w ruch poszły także bagnety".

Niemcy atakowali bez przerwy, w dzień i w nocy. Sytuacja była tak napięta, że feldmarszałek Model ofiarował Żelazny Krzyż i dwutygodniowy urlop każdemu, kto zdoła odzyskać Wzgórze 400. Porucznik Lomell pamięta, że "stosunek sił wynosił 10 do 1". Rangersi byli początkowo poinformowani, że będą musieli bronić wzgórza 400 co najwyżej dobę, a potem zluzuje ich 8. dywizja piechoty. Wytrwali w oblężeniu ponad 40 godzin. Gdy zabrakło amunicji i liczba obrońców zaczęła maleć, sytuację uratowała artyleria. Jako, że Wzgórze 400 było doskonałym punktem obserwacyjnym, pole widzenia było tak szerokie, że wysunięty obserwator artyleryjski mógł naprowadzić ogień ze wszystkich stanowisk artylerii. Ten, który piastował to stanowisko podczas obrony wzniesienia- porucznik Howard Kettlehut- w pewnym momencie kierował ogniem całej artylerii korpusu- w sumie 18 dywizjonów wyposażonych w działa 75mm, 155mm i 240mm. Z 65 rangersów kompanii F, którzy ruszyli 7 grudnia do ataku, zaledwie 15 mogło zejść na dół o własnych siłach w chwili zluzowania. Szturmujący i broniący się rangersi ponieśli blisko 90% strat.

Po ewakuowaniu Lomella ze Wzgórza Zamkowego, z samego rana niemiecka artyleria ostrzeliwywała pozycje rangersów. "Ostrzał wzgórza był tak gęsty, że jedna eksplozja pokrywała się z dźwiękiem następnego pocisku"- wspomina porucznik Kettlehut. W tej właśnie chwili medyk batalionowy Walter Block wyszedł z okopu, by nadzorować ewakuację rannych. Odłamek pocisku zabił go na miejscu. Frank South, jeden z żołnierzy mówi: "Był naszym pierwszym i ostatnim oficerem medycznym zasługującym na miano rangersa". Niedługo potem nadeszła oczekiwana pomoc. To, czego nie udało się całej dywizji, udało się trzem kompaniom rangersów liczącym nieco ponad 200 żołnierzy. Bitwa o Wzgórze Zamkowe dobiegła końca. Jednakże 10 dni później Niemcy odzyskali wzgórze, które ponownie znalazło się w rękach Amerykanów w lutych 1945 roku. Bitwa o Wzgórze 400 zakończyła kampanię o Hurtgen Wald.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 2 [ DST ]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/